Wspominałem
Wam już, że bieganie jest fajne? Nie? No to coś o tym napiszę.
Jak wiecie, sporo
czytam o bieganiu. I to czytam o bieganiu zdecydowanie więcej niż ono czyta o
mnie.
W książeczce „Biegaj z nami” (Katarzyna Staszak, Wojciech Staszewski, Magdalena Żakowska), zresztą bardzo ciekawej, znalazłem listę dziesięciu rzeczy, które bieganie zmienia w naszym życiu.
W książeczce „Biegaj z nami” (Katarzyna Staszak, Wojciech Staszewski, Magdalena Żakowska), zresztą bardzo ciekawej, znalazłem listę dziesięciu rzeczy, które bieganie zmienia w naszym życiu.
Dlatego na
zadane w pierwszym zdaniu pytanie odpowiem posługując się kryteriami zaproponowanymi
przez autorów książki.
Po pierwsze -
bieganie wyszczupla:
Jasna sprawa,
w niecałe 4 miesiące schudłem prawie 10 kilogramów. I to jest, kurna, fajne. W
tym tempie za 3 lata zniknę zupełnie.
Po drugie – wzmacnia
serce i płuca:
Serce –
pewnie wzmocnione, kiedyś waliło jak szalone po podbiegnięciu do tramwaju,
dzisiaj mogę biec przez półtorej godziny bez przerwy. A jeśli przerywam, to nie
przez serce, tylko przez nogi i ogólne zmęczenie. Płuca – rzucenie palenia
pewnie też miało sporo do powiedzenia, ale… Nie zdarza mi się już żadne
kasłanie, plucie wydzielinami… Moje płuca mogą spokojnie posłużyć jako organ do
przeszczepu. Są równie czyste jak moje konto.
Po trzecie –
wzmacnia mięśnie:
Wczoraj jakieś
6 godzin spędziłem nago na krześle. Po prostu nie potrafiłem się napatrzyć na
moje mięśnie ud. Jakie są? Niech powie piosenka:
Po czwarte -
rozjaśnia umysł:
Tutaj też
ewidentna zmiadj fsjef lkujhdf shdgf fsdhjklhlse swaewfovi.
Po piąte –
wzmacnia odporność:
Do tej pory
każdej jesieni zaliczałem przynajmniej dwie choroby. Przeziębienia, grypy,
anginy, zapalenie ucha – we wszelkich możliwych konfiguracjach. A ostatniej
jesieni? NIC! Nawet kataru, żadnego kaszlu, chociaż przebiegłem 17 km przy
temperaturze -12, chociaż zdarzało się wpieprzyć w kałużę i z chlupaniem w
butach biec jeszcze wiele kilometrów, chociaż z każdego biegu ostatnio wracam z
kolekcją sopli na brodzie.
Po szóste – poprawia
sen:
Też cholernie
duża zmiana, bo kiedyś miałem problemy z zasypianiem. A teraz wystarczy spuścić
sobie porządny łomot interwałami i zasypiam.
Po siódme –
uszczęśliwia:
Jak można nie
być szczęśliwym widząc wszystkie
wcześniejsze zmiany? Codzienne rano budzę się z tą piosenką na ustach:
Po ósme –
zwiększa libido:
Tutaj może
nie opiszę spraw do końca, ale to naprawdę wielka radość po tylu latach
zobaczyć znowu swojego penisa bez wciągania brzucha.
Po dziewiąte –
odmładza:
Cóż – nikt mi
jeszcze nie powiedział, że wyglądam młodziej. Mniejszy o 10 kg balast sprawia,
że raczej pytają, czy nie przechodzę żadnej choroby.
Po dziesiąte –
daje przyjaciół:
Ilu ja
fajnych ludzi przez bieganie poznałem… Paru znajomych udało mi się też do
biegania namówić. Pozdro dla ekipy Night Runners i dla Izy, którą spotkałem
dziś w sklepie, w którym odbierałem książki o bieganiu. Bieganie na tyle
zbliżyło mnie do innych, że być może niedługo zaproponuję nowym znajomym
zacieśnienie relacji poprzez udzielenie mi pożyczki.
Wspominałem Wam już, że bieganie jest fajne? Nie?
No to niebawem to zrobię…