czwartek, 24 stycznia 2013

pobieżnie o bieganiu


Wspominałem Wam już, że bieganie jest fajne? Nie? No to coś o tym napiszę.
Jak wiecie, sporo czytam o bieganiu. I to czytam o bieganiu zdecydowanie więcej niż ono czyta o mnie.
W książeczce „Biegaj z nami” (Katarzyna Staszak, Wojciech Staszewski, Magdalena Żakowska), zresztą bardzo ciekawej, znalazłem listę dziesięciu rzeczy, które bieganie zmienia w naszym życiu.

Dlatego na zadane w pierwszym zdaniu pytanie odpowiem posługując się kryteriami zaproponowanymi przez autorów książki.

Po pierwsze - bieganie wyszczupla:
Jasna sprawa, w niecałe 4 miesiące schudłem prawie 10 kilogramów. I to jest, kurna, fajne. W tym tempie za 3 lata zniknę zupełnie.

Po drugie – wzmacnia serce i płuca:
Serce – pewnie wzmocnione, kiedyś waliło jak szalone po podbiegnięciu do tramwaju, dzisiaj mogę biec przez półtorej godziny bez przerwy. A jeśli przerywam, to nie przez serce, tylko przez nogi i ogólne zmęczenie. Płuca – rzucenie palenia pewnie też miało sporo do powiedzenia, ale… Nie zdarza mi się już żadne kasłanie, plucie wydzielinami… Moje płuca mogą spokojnie posłużyć jako organ do przeszczepu. Są równie czyste jak moje konto.

Po trzecie – wzmacnia mięśnie:
Wczoraj jakieś 6 godzin spędziłem nago na krześle. Po prostu nie potrafiłem się napatrzyć na moje mięśnie ud. Jakie są? Niech powie piosenka:


Po czwarte - rozjaśnia umysł:
Tutaj też ewidentna zmiadj fsjef lkujhdf shdgf fsdhjklhlse swaewfovi.

Po piąte – wzmacnia odporność:
Do tej pory każdej jesieni zaliczałem przynajmniej dwie choroby. Przeziębienia, grypy, anginy, zapalenie ucha – we wszelkich możliwych konfiguracjach. A ostatniej jesieni? NIC! Nawet kataru, żadnego kaszlu, chociaż przebiegłem 17 km przy temperaturze -12, chociaż zdarzało się wpieprzyć w kałużę i z chlupaniem w butach biec jeszcze wiele kilometrów, chociaż z każdego biegu ostatnio wracam z kolekcją sopli na brodzie.

Po szóste – poprawia sen:
Też cholernie duża zmiana, bo kiedyś miałem problemy z zasypianiem. A teraz wystarczy spuścić sobie porządny łomot interwałami i zasypiam.

Po siódme – uszczęśliwia:
Jak można nie być szczęśliwym  widząc wszystkie wcześniejsze zmiany? Codzienne rano budzę się z tą piosenką na ustach:


Po ósme – zwiększa libido:
Tutaj może nie opiszę spraw do końca, ale to naprawdę wielka radość po tylu latach zobaczyć znowu swojego penisa bez wciągania brzucha.

Po dziewiąte – odmładza:
Cóż – nikt mi jeszcze nie powiedział, że wyglądam młodziej. Mniejszy o 10 kg balast sprawia, że raczej pytają, czy nie przechodzę żadnej choroby.

Po dziesiąte – daje przyjaciół:
Ilu ja fajnych ludzi przez bieganie poznałem… Paru znajomych udało mi się też do biegania namówić. Pozdro dla ekipy Night Runners i dla Izy, którą spotkałem dziś w sklepie, w którym odbierałem książki o bieganiu. Bieganie na tyle zbliżyło mnie do innych, że być może niedługo zaproponuję nowym znajomym zacieśnienie relacji poprzez udzielenie mi pożyczki.

Wspominałem Wam już, że bieganie jest fajne? Nie? No to niebawem to zrobię…