Dziś przeszłość spotyka się z
teraźniejszością. Początek rewolucji został opowiedziany, od teraz coraz mniej
będzie archiwaliów, a blog będzie się toczył i staczał w czasie rzeczywistym.
6 tygodni temu było tak...
6 tygodni temu było tak...
Dzień dobry, dziś mamy 13. listopada,
mija właśnie 43. dzień od zawiązania supła na osi czasu, a Wy słuchacie radia
Guru. W dzisiejszej audycji tradycyjne copółtoramiesięczne podsumowanie moich
osiągnięć. Zaczynamy!
- od sześciu tygodni nie palę
papierosów. Biorę głębokie wdechy, nie kaszlę śmiejąc się, próbki mojego
oddechu pobrała dr Irena Eris, powstanie z niego ekskluzywna linia odświeżacza
do ust. To nie miało prawa się udać…
- od dwóch miesięcy nie tknąłem
alkoholu. Przez pierwsze tygodnie łatwo nie było, zwłaszcza na kilku imprezach
urodzinowych i niepitym weselu. Jakiś czas temu w markecie przechodziłem obok półki
z piwem. Spojrzałem w jej stronę i czule powiedziałem: „tęsknię…”. Ale teraz…
Mam wrażenie, że ledwie sobie przypomniałem, że miałem o tym napisać.
- nie jem cukru, udaje się stosować
dietę polegającą na niewpierdalaniu wszystkiego do utraty tchu
- od zawiązania supła na osi
czasu przebiegłem już jakieś 100 kilometrów. Biegam średnio co trzeci dzień,
średnio 9 kilometrów. Na punkcie biegania ześwirowałem, o tym już było i
jeszcze dużo będzie
- z podobną regularnością chodzę
na ssiłownię. Daję z siebie wszystko. Wielkich zmian na razie nie widać. No,
może biceps się trochę powiększył, ale to w granicach błędu sarkastycznego
- schudłem 4 kilogramy. Jestem do
przodu o jedną dziurkę w pasku. Dumą napawa fakt, że schudłem nie przez
katowanie się dietą, tylko dzięki ciężkiemu wysiłkowi. Ja tych kilogramów nie
zrzuciłem, ja je sobie wyszarpałem
Na koniec być może najważniejsze:
wysiłek fizyczny na stałe wszedł do mojego życia. Ustala jego rytm, reguluje
wszystkie zachowania, jest jasnym punktem, ustawia nastrój.
Dobiegłem do wniosku, że jestem
już w rytmie, z którego nie da się wypaść. Forma rośnie, chudnę, wszystko
zmierza w dobrą stronę. Dlatego wymyśliłem, że przyda mi się cel dużo
odleglejszy. Niniejszym cel ten sobie wyznaczam:
Za rok – w październiku lub
listopadzie – pozwolę sobie na piwo. Stanie się to na mecie maratonu, który
przebiegnę. Zrobię to. I chuj.
Źródło: link |
Lubcie mnie tu, bo pożałujecie: http://www.facebook.com/FitCzyFiu