Skończyliśmy na tym, że Guru targany był wątpliwościami.
Burza śnieżna w październiku i bolące kolano zniechęcały go do udziału w
epickim biegu. Guru co chwilę sprawdzał, czy nie odwołano rywalizacji. I długo
nie mógł spać. A nie spał jeszcze dłużej, ponieważ w nocy z 27. na 28. października
wszyscy spali albo nie spali godzinę więcej. Być może ta dodatkowa godzina przemyśleń sprawiła, że Guru podjął decyzję...
NAPISANO 28. PAŹDZIERNIKA – GODZINĘ PRZED
BIEGIEM.
Są wielkie emocje. Taktyka też już jest - pobiegnę
tak, żeby zawsze widzieć plecy przedostatniego. Mam w kieszeniach sól. Jak nią
machnę przed siebie, to zanim tam dobiegnę, śnieg już się tam stopi. Jeśli ktoś
będzie chciał zająć moje miejsce za przedostatnim, to dostanie tą solą po
oczach. Jestem gotów. Dokonam tego.
Mój bieg chciałbym zadedykować Erosowi Ramazzottiemu, który obchodzi dziś 49. urodziny. Jego muzyka będzie mi towarzyszyć w czasie biegów rozgrywanych na całym świecie.
Mój bieg chciałbym zadedykować Erosowi Ramazzottiemu, który obchodzi dziś 49. urodziny. Jego muzyka będzie mi towarzyszyć w czasie biegów rozgrywanych na całym świecie.
Dobra Eros, spadaj, koniec żartów. Rrrrruszyli!!! A ja z nimi. Taktyka była prosta –
dobiec do końca i nie zrobić sobie krzywdy.
Taktykę udało się zrealizować w 100%. A wybiegnięcie na ostatnią prostą... Pierwszy raz w życiu
sformułowanie „na metę” nie oznaczało tego, co oznaczało wcześniej. Wyglądało
to tak:
Na metę wbiegłem 17 minut za zwycięzcą. Zająłem 243. miejsce na 273
startujących. Oczywiście nie ma co się brandzlować przebiegnięciem jakichś tam 5
kilometrów, ale…
Po tym biegu pierwszy raz od nie
wiem kiedy miałem wrażenie, że przestałem być człowiekiem w jakiś sposób fizycznie upośledzonym. Owszem, lata niszczenia siebie nie zostaną nadrobione w parę
tygodni. Trzeba jeszcze długo biegać, skakać, latać, pływać, w tańcu, w ruchu
wypoczywać – jak śpiewał pan Kleks. Ale tego dnia poczułem, że wsiadłem do
właściwego pociągu. Droga długa, tory nieremontowane, a pociąg InterRegio, ale…
Pokochałem to jebane bieganie. Drink składający się z dumy i endorfin zapewnia
odlot, jakiego nigdy wcześniej nie zaznałem. Może być z lodem albo bez – byle
do dna.
Wzruszajcie się razem ze mną na: http://www.facebook.com/FitCzyFiu