Kilkakrotnie spotkałem się z zarzutem, że mój
blog jest pozbawiony dramaturgii. Że nie ma chwil słabości, że idzie lekko,
łatwo i przyjemnie.
No to proszę bardzo…
Słaby jestem. W sensie nie mam sił. Gdyby
zmierzyć obwód każdego sklepu Biedronki w Polsce i obwody te namalować na ziemi
w postaci linii prostej, to linia ta miałaby tyle kilometrów, ile przebiegłem w
ostatnich dwóch tygodniach. Czyli dużo. Dużo nie globalnie, dużo, jak na
grubasa, który nigdy porządnie nie biegał.
Biegałem często. Im lepsze miałem rezultaty,
tym mocniej napieprzałem kolejne. Praktycznie codziennie biłem jakiś swój śmieszny
rekord.
Aż mi wczoraj wszystko zdechło… Zrobiłem
niecałe 8 km. Ostatnio regularnie co drugi dzień robiłem kilkanaście. To nie
było zmęczenie, to było jakieś cholerne osłabienie. Wycieńczenie. Nigdy nie
miałem problemu z kostkami, teraz przez lewą mą nie mogłem dokończyć biegu.
Podejrzewam, że jest tego po prostu za dużo. Przedwczoraj
wieczorem po biegu ostro kręciło mi się w głowie. Bardzo nieregularnie sypiam.
Pewnie brakuje mi jakiegoś czegoś w organizmie.
Głupi jestem. W każdej jebanej książce piszą,
żeby nie popełniać moich błędów. Tylko jak mam zwolnić, kiedy w końcu potrafię
biec? Jak mogę sam odebrać sobie radość z kolejnych bitych rekordów? Jak mam
przestać biec i zacząć iść, skoro całe życie chodziłem, chodzenie już znam,
chodzenie jest nudne?! Jak mam przestać biec, skoro napieprzam swoją głowę
energetyczną muzyką, a każdą wolną chwilę poświęcam na czytanie o bieganiu? Jak
mam przestać biec, skoro to jedyny słuszny pomysł na każdą wolną chwilę?
Płacę wpisowe. Trudno. Zdarza się. Czas włożyć
łeb pod zimną wodę. Podejść mądrzej. W końcu sporo już przeczytałem na ten
temat. Zajechać potrafi się każdy gupi, od Guru wymagamy więcej. Niech będzie
rozważny. Niech umiar będzie jego zamiarem, rozwaga jego odwagą, mądrość jego
wielkością.
No więc
przerwa. 2-3 dni. Aż odzyskam witalność. W międzyczasie zajmę się czytaniem na
temat. Posadzę jakieś krzaczki. Napiszę kartkę do św. Mikołaja. Zmyję naczynia.
Postoję w jakiejś kolejce. Popracuję. Poczekam. Odzyskam. I w sobotę pobiegnę
znowu. Rozważnie. Z namysłem. Cała przyjemność po mojej stronie. Codziennie
niskie ceny.
Wyssane stąd |