poniedziałek, 5 listopada 2012

jaram się do niepalenia

NAPISANO 1. PAŹDZIERNIKA, 0 DNI DO ZAWIĄZANIA SUPŁA NA OSI CZASU.


Źródło: link

Strona przyjemna:

Palę od jakichś trzynastu lat. Palić kocham, w dymie się urodziłem, w domu rodzinnym, z nielicznymi przerwami i wyjątkami, palą wszyscy. Palenie jest fajne, to z palaczami najpierw nawiązuje się znajomość w nowymi miejscu, to kochani aktorzy z kochanych filmów tak fantastycznie palą papierosy, wdychanie i wydychanie dymu jest codzienną i obowiązkową refleksją na temat przemijania, chwilą wyciszenia, zadumy. To myślenie o żywych, zmarłych, nienarodzonych i przychodzących na świat. To klinek na splinek, na brzydki bliźniego uczynek. Kocham palenie papierosów. I od jutra rzucam…

Źródło: link

Strona finansowa: 
Trzynaście lat to 4745 dni. Zakładam, że dziennie paliłem jedną paczkę (uśredniam, bo różnie to bywało). Paczka kosztuje 12 złotych. Kiedyś, oczywiście, były tańsze, ale 5 złotych za paczkę dla studenta to tyle, co 12 dla pracującego i zarabiającego. Czyli: 4745 x 12 = 56940 PLN. Za takie pieniądze mógłbym przez kilka lat nawadniać jakieś biedne, pustynne państewko w Afryce albo kupić sobie 184 sztuki czegoś takiego. Nie wiem, po jaki chuj, ale mógłbymł 



Strona nieładna:
Codziennie rano muszę solidnie odcharknąć, żeby przeczyścić drogi oddechowe. Gęsta, galaretowata, klejąca się mela ląduje w umywalce, czasami strumień wody jej nie spłukuje, trzeba ją zepchnąć dłonią do zlewu. Nie potrafię przebiec stu metrów, zaczynam się dusić. Jakieś śmieszne wydarzenie nie powoduje śmiechu, tylko krztuszenie się. Śmierdzę sam dla siebie i śmierdzę mojej dziewczynie. W poprzednim mieszkaniu jarałem w środku, wszystko prześmierdło tak, że czasami jeszcze w nowym mieszkaniu poczuję gdzieś tamten zapach. A propos zapachu – ten zmysł jest prawdopodobnie okrutnie stępiony, być może nawet nie pamiętam, że potrawy potrafią pachnieć.
Palenie rzucam od zawsze. Kilkakrotnie udało mi się rzucić na niecały tydzień. Ostatnio rzuciłem 1. września. Tego dnia od rana nie paliłem, popołudniu moją głowę rozsadzało od środka, wieczorem zacząłem się trząść i zapaliłem, bo wódeczka też była (sto lat, Damian!).

Popielniczki z mojego balkonu. W tle kościół św. Wojciecha przy ul. Wolskiej.



Nowa nadzieja:

Dlaczego miałoby się udać właśnie teraz?
1. Bo ogłosiłem to publicznie. I jeśli nie rzucę, to spotkam się z pogardliwym spojrzeniem wszystkich, którzy to czytają. 
I stekiem wyzwisk. I czym tam jeszcze mnie poczęstujecie. 
2. Bo wszyscy bliscy wiedzą, że rzucam i nie będą częstować albo już nie będą bliskimi.
3. Bo każda próba rzucenia nie wytrzymywała próby alkoholu, a picie przecież też rzuciłem.
4. Bo w nowym mieszkaniu nie palę, a na dworze tak piździ, że na balkon wychodzić nie będę.
5. Bo jak nie rzucę, to będę dziwką, pizdą, świnią i kupą mamuta.

No… Uzbrojony w plastry nikotynowe i beznikotynowego epapierosa ruszam. Morituri te salutant. Od jutra nie palę.

Źródło: link

CZY GURU UDA SIĘ RZUCIĆ PAPIEROSY? CZY WYTRWA W SWOICH POSTANOWIENIACH? CZY SAMOLOT ZAHACZYŁ O BRZOZĘ CZY MOŻE EKSPLODOWAŁ JESZCZE W POWIETRZU? NA TE I INNE PYTANIA ODPOWIEDŹ JUŻ W KOLEJNYCH WPISACH!